Wybory już w niedzielę. Nie piszę tego posta, żeby nakłonić obywateli do głosowania na jedynego słusznego kandydata, bo takowego nie posiadam. Chcę natomiast wyrazić mój sprzeciw naklejaniu tysiąca pięciuset plakatów z jedną twarzą i to wszystkie tuż przy sobie. Takie oto zdjęcie pstryknęłam dziś przy Hali Targowej. Czternastu Bronisławów Komorowskich. Naprawdę wystarczyłby jeden! W ostateczności mogłabym się zgodzić na dwóch, żeby ten jeden nie czuł się osamotniony, wisząc tak i strasząc wizją rychłych wyborów. Jednakże tyle podobizn to już pewna przesada. Mój starszy kolega po fachu (pan Tomasz, poseł na sejm RP) bardzo dba o kampanię Bronisława Komorowskiego w Tarnowskich Górach i nie tylko. To widać i nawet to się chwali - zaangażowanie, nie kandydata, bo co do tego, to ja mam stosunek obojętny - ale może byście Państwo na inne cele (i nie mam tu na myśli przyjemności własnych) przeznaczyli pieniądze, które zapłacicie za wydrukowanie tylu podobizn wybranego kandydata. To już uwaga na przyszłość i nie tylko dla sztabu B.K., ale i dla każdego innego. A ja zahaczę jednym zdaniem tego wpisu o wybory samorządowe, bo tak mi właśnie przyszło na myśl, ilu Arków Czechów będzie mnie straszyć ze słupów; nie licząc wersji oryginalnej, która na razie straszy w ratuszu.
Na koniec spieszę poinformować z wielką radością, że na mój poprzedni wpis dotyczący felietonów "jadowitym piórem" zareagował sam ich autor, pan Kamil Łysik i na wstępie (to znaczy w trzecim e-mailu) zwrócił moją uwagę na to, że 'potyczka' (inaczej: spór) nie równa się 'potknięcie'. Tak więc na razie dla pana Kamila 1:0, a ja poprawiam moje potknięcie językowe. Panie Kamilu, dziękuję :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz