poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Praktykantka Dziennika Zachodniego

Zostałam praktykantką DZ, oddział tarnogórski :-)

Zawsze tego chciałam - to znaczy zawsze od jakichś kilku lat - więc radość tym większa. No i w zasadzie tyle tylko - chwalę się po prostu. Czymś trzeba :D

2 komentarze:

  1. Przyznam bez bicia, że nie znam Tarnowskich Gór, choć to od Katowic niedaleko, ale przypuszczam, że problemy tzw. codzienne są wszędzie jednakowe; jakieś przeciągane remonty, jakieś zaniedbane miejsca, jakieś brakujące place zabaw czy parkingi itp itd. To wszystko jest oczywiście ważne, a dla szarego obywatela czasem najważniejsze, ale są też kwestie, które aczkolwiek odnosząc się również do danego miasta czy regionu dotyczą jednak całego społeczeństwa.

    Pisałem kiedyś o łamaniu prawa pracy, a ściślej o powszechnych dziś praktykach wystawiania umów zleceń tam gdzie powinna być umowa o pracę lub co gorsza dodawanie zlecenia w fikcyjnej spółce córce do niby normalnej umowy o pracę. (Tym sposobem zamiast czegokolwiek ponad pensję minimalną wypłaca się "zupełnie inny dochód".)

    Są to praktyki, które degenerują polski rynek pracy i podejście pracowników do swoich obowiązków,a jakoś jak na razie mało który dziennikarz ma odwagę (?) nazwać pewne rzeczy po imieniu. Spotykałem ludzi pracujących w firmach wykonujących tzw. outsourcing dla jakiegoś zleceniodawcy (sprzątanie, ochrona itp) i pracujących na zlecenie, mimo iż ich firma ma kontrakt np. na rok czy dwa. Takie osoby nie zawsze wprawdzie, ale często mają trzycyfrowe zarobki! A przecież ich praca spełnia wszelkie wymogi umowy o pracę i powinni ją mieć! Tymczasem często mają nawet nie zlecenia, ale umowy o dzieło! Co będzie w chwili, gdy to pokolenie dojdzie do wieku emerytalnego???

    Polecam (proszę wybaczyć autoreklamę) mój tekst "Krótki kurs hodowli morświna".

    Pozdrawiam i gratuluję współpracy z DZ

    OdpowiedzUsuń
  2. Szanowny Portierze, dziękuję za komentarz. Ciekawa sprawa z tym prawem pracy. Może kiedyś znajdzie się jakieś miejsce na łamach DZ, żeby o tym napisać. I tak o wszystkim decyduje "siła wyższa", ja tylko na praktyce jestem. Mogę ewentualnie podrzucić temat koledze z redakcji i zobaczyć co on na to. A co do autoreklamy, to na moim blogu nie ma żadnych ograniczeń i można dawać tego, ile się ma. Oczywiście w granicach rozsądku ;) Chętnie ten tekst przeczytam, gdy znajdę chwilkę.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń